Robienie czegokolwiek wokół…

Robienie czegokolwiek wokół tej gry jest absolutnie bezcelowe, niezależnie czy będzie to pozytywny czy negatywny szum. I mogę to udowodnić:

CD Projekt jest spółką giełdową. Spóki giełdowe działają jak maszyny zorientowane na jeden, jedyny cel: zarobić jak najwięcej pieniędzy przy jak najmniejszym ryzyku. Korporacje mogą jeszcze mieć, zależnie od charakteru szefostwa, jakieś „jaja” czy wizję. Korporacje będące spółkami giełdowymi – nie. One działają jak partie polityczne – płyną wyłącznie z prądem, a jak trzeba to i kłamią w żywe oczy. Cyberpunk jest już spalony, bo stracił cały swój „pęd”. Tu już nie ma prądu, z którym można płynąć. Wyobraźcie sobie kulę śnieżną: do premiery kula się powoli toczy, nabiera rozpędu i masy, staje się coraz większa, i większa i… nadchodzi premiera, jest klapa, kula momentalnie topnieje o 96%. Oni mieli oczekiwania, że ta kula dalej będzie rosła, że odłączą się od niej mniejsze kulki, które będzie można tuczyć itd. Teraz nawet gdyby wpompowali drugie tyle co dotychczasowy budżet, ta marka i tak już nie osiągnie swojej masy sprzed premiery – zbyt dużo ludzi kojarzy, że Cyberpunk = bugi, niespełnione obietnice, kłamstwa i fuszerka.

Co więcej, postęp prac nad „naprawianiem” gry jasno pokazuje, że potencjał produkcyjny CD Projektu jest wielokrotnie przeszacowany. W zarządzaniu nic się nie zmieniło, nie zostały wyciągnięte żadne wnioski – spójrzcie na „roadmapę”. Przez ponad pół roku ledwo co naprawili i nie wyszedł żaden DLC. Pół roku. Osiągnięcie stanu z haseł marketingowych jest wyłącznie w krainie fantazji. Jak w ogóle wyjdzie jeden DLC to będzie cud.

Rozmowy i wywiady z deweloperami? Absolutnie bez sensu. Nawet nie chodzi o to, że oni mają umowy, i klauzule, i konsekwencje prawne, i bla bla – w tej branży generalnie panuje zasada, że o pracodawcy nie mówi się źle, choćby cię rozżarzonym pogrzebaczem smagał. Dlaczego? Bo ilość miejsc pracy w tej branży jest bardzo niewielka, a konkurencja od pełnych pasji młodych dzbanów gotowych pracować za miskę ryżu – duża. A nikt nie chce pracownika, który mu robi smród w mediach i zdradza jak chujowo prowadzi firmę. Dlatego odpowiedzi na żadne krytyczne i niewygodne pytania nie usłyszycie. Nigdy się oficjalnie nie dowiecie jak to było naprawdę z tym wycinaniem contentu, o co poszło przy zmianie game directora, jak Keanu wpłynął na zmianę kierunku produkcji itd. Pracownicy CDP w mediach jak Sasko czy Tost są wyłącznie nakręcanymi papugami, które mają trajkotać o jakichś nieistotnych – ale zawsze pozytywnych! – pierdołach.

Co będzie dalej?

CD Projekt ma w najbliższym czasie dwa główne cele:
1. Zrobić jakieś minimum contentu i poprawek, aby marketingowo mogli mówić, że „dotrzymali obietnicy”.
2. Wygasić stopniowo markę Cyberpunk i ciągnący się za nią smród żeby wrócić do starej, dobrze kojarzącej się dojnej krowy – Wiedźmina.

Dla fanów Wiedźmina może to być dobrą wiadomością – już wiemy o upgradzie na next-geny i nowym DLC na podstawie serialu. Wiedźmin 4 też na pewno będzie. Ale jak dobra wiadomość, to musi być i zła. Zła jest taka, że CD Projekt prawdopodobnie niczego dobrego już nigdy nie stworzy, bo tam już po prostu nie ma tych ludzi, którzy tworzyli coś dobrego. Rozpierzchli się po innych firmach. Powtarza się historia Blizzarda, tylko z zarządem w stylu nadwiślańskim.

#cyberpunk2077 #gry

Robienie czegokolwiek wokół…

Robienie czegokolwiek wokół tej gry jest absolutnie bezcelowe, niezależnie czy będzie to pozytywny czy negatywny szum. I mogę to udowodnić:

CD Projekt jest spółką giełdową. Spóki giełdowe działają jak maszyny zorientowane na jeden, jedyny cel: zarobić jak najwięcej pieniędzy przy jak najmniejszym ryzyku. Korporacje mogą jeszcze mieć, zależnie od charakteru szefostwa, jakieś „jaja” czy wizję. Korporacje będące spółkami giełdowymi – nie. One działają jak partie polityczne – płyną wyłącznie z prądem, a jak trzeba to i kłamią w żywe oczy. Cyberpunk jest już spalony, bo stracił cały swój „pęd”. Tu już nie ma prądu, z którym można płynąć. Wyobraźcie sobie kulę śnieżną: do premiery kula się powoli toczy, nabiera rozpędu i masy, staje się coraz większa, i większa i… nadchodzi premiera, jest klapa, kula momentalnie topnieje o 96%. Oni mieli oczekiwania, że ta kula dalej będzie rosła, że odłączą się od niej mniejsze kulki, które będzie można tuczyć itd. Teraz nawet gdyby wpompowali drugie tyle co dotychczasowy budżet, ta marka i tak już nie osiągnie swojej masy sprzed premiery – zbyt dużo ludzi kojarzy, że Cyberpunk = bugi, niespełnione obietnice, kłamstwa i fuszerka.

Co więcej, postęp prac nad „naprawianiem” gry jasno pokazuje, że potencjał produkcyjny CD Projektu jest wielokrotnie przeszacowany. W zarządzaniu nic się nie zmieniło, nie zostały wyciągnięte żadne wnioski – spójrzcie na „roadmapę”. Przez ponad pół roku ledwo co naprawili i nie wyszedł żaden DLC. Pół roku. Osiągnięcie stanu z haseł marketingowych jest wyłącznie w krainie fantazji. Jak w ogóle wyjdzie jeden DLC to będzie cud.

Rozmowy i wywiady z deweloperami? Absolutnie bez sensu. Nawet nie chodzi o to, że oni mają umowy, i klauzule, i konsekwencje prawne, i bla bla – w tej branży generalnie panuje zasada, że o pracodawcy nie mówi się źle, choćby cię rozżarzonym pogrzebaczem smagał. Dlaczego? Bo ilość miejsc pracy w tej branży jest bardzo niewielka, a konkurencja od pełnych pasji młodych dzbanów gotowych pracować za miskę ryżu – duża. A nikt nie chce pracownika, który mu robi smród w mediach i zdradza jak chujowo prowadzi firmę. Dlatego odpowiedzi na żadne krytyczne i niewygodne pytania nie usłyszycie. Nigdy się oficjalnie nie dowiecie jak to było naprawdę z tym wycinaniem contentu, o co poszło przy zmianie game directora, jak Keanu wpłynął na zmianę kierunku produkcji itd. Pracownicy CDP w mediach jak Sasko czy Tost są wyłącznie nakręcanymi papugami, które mają trajkotać o jakichś nieistotnych – ale zawsze pozytywnych! – pierdołach.

Co będzie dalej?

CD Projekt ma w najbliższym czasie dwa główne cele:
1. Zrobić jakieś minimum contentu i poprawek, aby marketingowo mogli mówić, że „dotrzymali obietnicy”.
2. Wygasić stopniowo markę Cyberpunk i ciągnący się za nią smród żeby wrócić do starej, dobrze kojarzącej się dojnej krowy – Wiedźmina.

Dla fanów Wiedźmina może to być dobrą wiadomością – już wiemy o upgradzie na next-geny i nowym DLC na podstawie serialu. Wiedźmin 4 też na pewno będzie. Ale jak dobra wiadomość, to musi być i zła. Zła jest taka, że CD Projekt prawdopodobnie niczego dobrego już nigdy nie stworzy, bo tam już po prostu nie ma tych ludzi, którzy tworzyli coś dobrego. Rozpierzchli się po innych firmach. Powtarza się historia Blizzarda, tylko z zarządem w stylu nadwiślańskim.

#cyberpunk2077 #gry

Robienie czegokolwiek wokół…

Robienie czegokolwiek wokół tej gry jest absolutnie bezcelowe, niezależnie czy będzie to pozytywny czy negatywny szum. I mogę to udowodnić:

CD Projekt jest spółką giełdową. Spóki giełdowe działają jak maszyny zorientowane na jeden, jedyny cel: zarobić jak najwięcej pieniędzy przy jak najmniejszym ryzyku. Korporacje mogą jeszcze mieć, zależnie od charakteru szefostwa, jakieś „jaja” czy wizję. Korporacje będące spółkami giełdowymi – nie. One działają jak partie polityczne – płyną wyłącznie z prądem, a jak trzeba to i kłamią w żywe oczy. Cyberpunk jest już spalony, bo stracił cały swój „pęd”. Tu już nie ma prądu, z którym można płynąć. Wyobraźcie sobie kulę śnieżną: do premiery kula się powoli toczy, nabiera rozpędu i masy, staje się coraz większa, i większa i… nadchodzi premiera, jest klapa, kula momentalnie topnieje o 96%. Oni mieli oczekiwania, że ta kula dalej będzie rosła, że odłączą się od niej mniejsze kulki, które będzie można tuczyć itd. Teraz nawet gdyby wpompowali drugie tyle co dotychczasowy budżet, ta marka i tak już nie osiągnie swojej masy sprzed premiery – zbyt dużo ludzi kojarzy, że Cyberpunk = bugi, niespełnione obietnice, kłamstwa i fuszerka.

Co więcej, postęp prac nad „naprawianiem” gry jasno pokazuje, że potencjał produkcyjny CD Projektu jest wielokrotnie przeszacowany. W zarządzaniu nic się nie zmieniło, nie zostały wyciągnięte żadne wnioski – spójrzcie na „roadmapę”. Przez ponad pół roku ledwo co naprawili i nie wyszedł żaden DLC. Pół roku. Osiągnięcie stanu z haseł marketingowych jest wyłącznie w krainie fantazji. Jak w ogóle wyjdzie jeden DLC to będzie cud.

Rozmowy i wywiady z deweloperami? Absolutnie bez sensu. Nawet nie chodzi o to, że oni mają umowy, i klauzule, i konsekwencje prawne, i bla bla – w tej branży generalnie panuje zasada, że o pracodawcy nie mówi się źle, choćby cię rozżarzonym pogrzebaczem smagał. Dlaczego? Bo ilość miejsc pracy w tej branży jest bardzo niewielka, a konkurencja od pełnych pasji młodych dzbanów gotowych pracować za miskę ryżu – duża. A nikt nie chce pracownika, który mu robi smród w mediach i zdradza jak chujowo prowadzi firmę. Dlatego odpowiedzi na żadne krytyczne i niewygodne pytania nie usłyszycie. Nigdy się oficjalnie nie dowiecie jak to było naprawdę z tym wycinaniem contentu, o co poszło przy zmianie game directora, jak Keanu wpłynął na zmianę kierunku produkcji itd. Pracownicy CDP w mediach jak Sasko czy Tost są wyłącznie nakręcanymi papugami, które mają trajkotać o jakichś nieistotnych – ale zawsze pozytywnych! – pierdołach.

Co będzie dalej?

CD Projekt ma w najbliższym czasie dwa główne cele:
1. Zrobić jakieś minimum contentu i poprawek, aby marketingowo mogli mówić, że „dotrzymali obietnicy”.
2. Wygasić stopniowo markę Cyberpunk i ciągnący się za nią smród żeby wrócić do starej, dobrze kojarzącej się dojnej krowy – Wiedźmina.

Dla fanów Wiedźmina może to być dobrą wiadomością – już wiemy o upgradzie na next-geny i nowym DLC na podstawie serialu. Wiedźmin 4 też na pewno będzie. Ale jak dobra wiadomość, to musi być i zła. Zła jest taka, że CD Projekt prawdopodobnie niczego dobrego już nigdy nie stworzy, bo tam już po prostu nie ma tych ludzi, którzy tworzyli coś dobrego. Rozpierzchli się po innych firmach. Powtarza się historia Blizzarda, tylko z zarządem w stylu nadwiślańskim.

#cyberpunk2077 #gry